02-04-2014, 00:00
Spread walutowy - pojęcie to dobrze znają między innymi osoby, które zaciągnęły kredyty walutowe. Ale ze spreadem ma się do czynienia nie tylko w bankach, ale i w kantorach. To bowiem po prostu rozstrzał między ceną sprzedaży i ceną kupna danej waluty.
Spread walutowy to różnica między ceną kupna danej waluty oraz jej ceną sprzedaży. Przykładowo, jeśli kurs kupna EUR/PLN wynosi 4,10 zł, a kurs sprzedaży 4,35, to oznacza, że spread wynosi 25 gr. W ujęciu procentowym, kurs sprzedaży jest o 5,75 proc. wyższy od kursu kupna.
Na spreadzie zarabiają m.in. kantory. Ale spread to także świetny zarobek dla banków. Posiłkując się poprzednimi przykładowymi liczbami - jeśli klient przyniesie do banku np. 1 000 zł i zechce wpłacić je na konto walutowe (w euro), to bank przeliczy te pieniądze po kursie sprzedaży, i na rachunek wpłynie ok. 230 euro. Kiedy ten sam klient będzie chciał wypłacić złotówki ze swojego konta walutowego, bank te 230 euro przeliczy po kursie kupna (w naszym przykładzie 4,10 zł) i klient otrzyma tylko ok. 943 zł. Bank zarobił więc na tych operacjach walutowych, tylko dzięki spreadowi, aż 57 zł.
Kursy sprzedaży i kupna walut w bankach zmieniają się w każdy dzień roboczy, reagując oczywiście na wydarzenia gospodarcze i kursy walutowe na rynku. Spread walutowy w ujęciu procentowym i kwotowym zwykle jednak pozostaje w dość sztywnym korytarzu.
Spread walutowy jest dosyć „krzywdzący” w przypadku kredytów walutowych. Banki wypłacają je bowiem (a w zasadzie „wypłacały” - obecnie kredyty w walutach obcych w zasadzie nie są w Polsce udzielane) po kursie kupna, a spłata kredytu odbywa się po kursie sprzedaży. Bank kredyt w euro na 300 tys. zł przeliczał np. po kursie 4,10 zł za 1 euro, i zadłużenie klienta w euro wynosiło ok. 73 171 euro. Gdyby jednak klient, hipotetycznie rzecz biorąc, od razu zechciał spłacić to zadłużenie, to musiałby wysupłać nie 300 tys. zł, ale kilkanaście tysięcy złotych więcej (ponad 318 tys. zł, gdy kurs sprzedaży EUR/PLN sięga 4,35 zł).
Ponadto, kursy sprzedaży w bankach są zawyżone w porównaniu do tych w kantorach stacjonarnych czy internetowych - na każdej racie spłacanej po kursie bankowym „traci” się kilkadziesiąt złotych w porównaniu z sytuacją, gdy w walutę klient zaopatruje się gdzie indziej, i ratę spłaca bezpośrednio w walucie obcej.
Komentarze